2015-07-02 12:07:12 Początek wakacji okazał się pochmurny i burzowy, ale i tak najważniejszą ich zaletą jest fakt, że właśnie nadeszły…
Nasze zakończenie roku było szczególne, bo jubileuszowe – kończyliśmy piątą edycję Szkoły Cukrzycy. Po ostatnim w tym roku wykładzie każdy uczestnik otrzymał Dyplom Ukończenia Szkoły Cukrzycy – świadectwo wyedukowanego pacjenta. Wszyscy dumnie prezentując dyplomy pozowali do pamiątkowego zdjęcia.
„Studenci Szkoły Cukrzycy”- sami siebie tak nazywają, bo zajęcia rozpoczynają, jak w roku akademickim w październiku, a kończą w czerwcu. (Po każdych zajęciach piszą prace "na zaliczenie"). Niektórym nawet zdarza się powtarzać rok, ale uważają, że w tej szkole nie jest to powód do wstydu, tylko dowód szczególnej dbałości o zdrowie.
Uczniowie uroczyście zakończyli rok szkolny. Moi studenci "Szkoły Cukrzycy" również i jak we wszystkich szkołach było uroczyście. Myślałam, że życząc sobie miłych wakacji rozejdziemy się do domów. I wtedy wśród moich studentów zapanowało poruszenie:
- Pani doktor, teraz nieoficjalnie. Zapraszamy na przekąskę. (Pan Marian od początku roku pełnił funkcję Starosty).
Na stolikach pracowni chemicznej miejscowego Liceum, które udzielało nam gościny, zaczęły lądować wiktuały. Zapowiadało się przyjęcie. Wtem na stole pojawił się wspaniały pachnący sernik wiedeński.
- Rewelacja! Sernik to najwłaściwsze danie dla cukrzyka! – nie mogłam się powstrzymać…
- Ale bez cukru, na stewii”- cicho odezwała się speszona Pani Grażynka - autorka sernika.
- A poza tym, pokazywała pani piramidę żywienia? - pan Marian przyszedł w sukurs koleżance z ławki. - I była na samym szczycie piramidy babeczka? I było napisane, że raz w tygodniu wolno? To dzisiaj jest właśnie ten raz w tygodniu...
Dowód na to, że nauka nie poszła w las niezwykle mnie ucieszył. Pozwala to ufać, że ze Szkoły Cukrzycy pacjenci wynieśli znacznie więcej niż fakt, że od cukrzycy nie ma wakacji.
Małgorzata Stokowska-Wojda
|